Cześć Kochani!
Dopadła mnie już trochę tak zwana pofestiwalowa depresja, dlatego uważam, że to najwyższy czas, by opisać tutaj drugi dzień festiwalu. Ach...drugi dzień festiwalu..chyba najwspanialszy ze wszystkich trzech. Chociaż, wszystkie trzy były wspaniałe. Drugiego dnia przyjechałyśmy na festiwal razem z koleżanką wcześniej, niż pierwszego dnia (w ogóle zapomniałam dodać w poprzednim poście, że pierwszego dnia nie odbyło się bez wejścia do autobusu jadącego w przeciwnym kierunku- na szczęście były to tylko dwa przystanki, niemniej dojechałyśmy troszkę później, niż chciałyśmy). Drugiego dnia czekałam bowiem na jeden koncert- koncert Grace Jones. Udało mi się nawet być w drugim rzędzie od sceny. Niestety, w połowie wyładował mi się telefon, ale najważniejsze są chyba jednak wspomnienia zachowane w mojej pamięci. Postaram się je tutaj opisać. Otóż, po półgodzinnym spóźnieniu, na scenę weszła ikona Grace Jones. Rozpoczęła koncert utworem "Nightclubbing", po czym przeszła kolejno do utworów (nie pamiętam, czy dokładnie w tej kolejnośći)- "My Jamaican Guy", "Slave to the Rhythm", "Demolishion Man", słynne "Libertango (I've seen that face before)", "Private Life", "Walking in the Rain", nieznany mi utwór, następnie piosenka, która ukaże się na nowej płycie, później Amazing Grace i Pull up to the Bumper". Dodam jeszcze, że do każdego z tych utworów miała inną stylizację. W pewnym momencie, przy utworze "Pull up to the Bumper" Grace zsiadła ze sceny na ramiona ochroniarza (a raczej została posadzona) i rękami zaczęła dotykać tłum. Mimo, że byłam blisko, nie udało mi się jej dotknąć, ale sam fakt, że byłam tak blisko, zrobił na mnie niemałe wrażenie. Jeszcze wcześniej Grace zrzuciła ze sceny pałeczki do perkusji, którymi wybijała rytm.Jestem ciekawa, komu udało się je złapać. Zastanawiało mnie też, czy Pan ochroniarz zosstał wcześniej poinformowany, że będzie nosił "na barana" artystkę, bo szczersze mówiąc jego mina podczas tego zdarzenia wskazywała na zdezorientowanie.
Kiedy Grace weszła już na scenę, a było to podczas jednego z jej ostatnich utworów, na audytorium spadło konfetti. To był po prostu wspaniały moment, aż żałuję, że go nie nagrałam.
Pamiętam też, że przed koncertem, jacyś mili Państwo, słysząc, że mówię do koleżanki, że chciałabym dotknąć Grace Jones, zaproponowali mi miejsce przed sobą. Podziękowałam, ale nie skorzystałam i teraz żałuję, bo kiedy stało tam niezagospodarowane puste miejsce, skorzystał jakiś pan i po prostu tam wszedł. Nie wiem dlaczego głupio mi było skorzystać, ale mam nauczkę. Myślę, że jeśli tylko będę miała jeszcze możliwość pójść na koncert Grace, to pójdę na pewno! Show, które robi, zapisze się w mojej pamięci na długo. A powiem tylko, jeśli ktoś nie wie, że ta Pani ma 76 lat! 76! A kręciła hula- hop-em, bez skucia się i ruszała, jak nastolatka! Po tym koncercie miałam taką refleksję, że ja, 23 letnia dziewczyna narzekam czasem, że czegoś się nie da. A ta Pani wykonuje takie show w wieku 76 lat! Wyszłam pełna inspiracji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
♥Jeśli przeczytałeś ten post, napisz proszę swoją opinię o nim w komentarzu.
♥ Za każdy komentarz z góry dziękuję.
♥ Na pewno odwdzięczę się tym samym:)