Cześć Kochani!
Bardzo przepraszam za przerwę w publikowaniu postów (jeżeli ktoś z niecierpliwością wyczekiwał kolejnego). Dzisiaj postaram się opisać trzeci i ostatni dzień OFF FESTIVALU 2024, a przypadał on na niedzielę. Tego dnia obudziłyśmy się stosunkowo wcześnie, więc nie wyspałyśmy się za bardzo, ale w końcu festiwal, to festiwal nie? Wyspać można się w domu. Opuściłyśmy apartament chwilę po godzinie 11- tej i ruszyłyśmy na śniadanie (drożdżówki i kawę). Miałyśmy ze sobą bagaże i moja koleżanka miała je oddać swojemu tacie, ponieważ po koncertach planowała jechać do domu, a ja musiałam znaleźć jakąś przechowalnię, co było nie lada wyzwaniem- w weekend zazwyczaj wszystkie skrytki bagażowe na dworcu głównym są zajęte, a jeszcze nie udało mi się poznać innych przechowalni bagażu w Katowicach (może ktoś z Was zna i mógłby polecić?). W ostateczności, miałam możliwość zostawienia rzeczy w przechowalni bagażu przed wejściem na festiwal (opłata była taka sama, jak za skrytkę bagażową w przechowalni na dworcu), jednak wizja podróży autobusem festiwalowym razem z walizką trochę mnie zniechęcała, jednak byłam niejako zmuszona zdecydować się na tę opcję, ponieważ, gdy podczas naszego oczekiwania na tatę koleżanki na dworcu, zwolniła się jedna ze skrytek bagażowych, okazało się, że walizka nie zmieści się do niej, z powodu uszkodzonej rączki, która nie składała się do końca, nie miałam więc innego wyjścia. W ogóle, jestem wdzięczna, że przy wejściu na festiwal, ktoś pomyślał, żeby taką przechowalnię bagażu zorganizować. Po śniadaniu i krótkim oczekiwaniu na tatę mojej koleżanki, pojechałam więc z centrum na teren festiwalu sama, w celu sprawdzenia, czy ta przechowalnia rzeczywiście działa, a moja koleżanka miała do mnie dołączyć, kiedy spotka się z tatą.
W czasie, kiedy jechałam z walizką autobusem S1- wiozącym ludzi w kierunku Trzech Stawów, na których odbywał się festiwal, zauważyłam, że zaczęło padać. Miny festiwalowiczów były nietęgie, mimo, iż poniekąd każdy mógł się tego w jakiś sensie spodziewać, przecież zapewne sprawdzał poprzedniego dnia prognozę pogody. W tamtym właśnie momencie, żałowałam, że jednak nie kupiłam peleryny przeciwdeszczowej i zastanawiałam się, jak przetrwam tamtejszy dzień na otwartym powietrzu, cieszyłam się jednak, że mam ze sobą parasol, który chociaż w jakimś stopniu powinien ochronić mnie przed deszczem. Dodam jeszcze, że w tamtym momencie na stopach miałam espadryle, w których wyszłam, z nadzieją, że prognozy pogody okażą się fałszywe, jednak takie się nie okazały i nie odbyło się bez performansu w postaci zmiany obuwia na przystanku, pod trzymanym na ramieniu parasolem. Moją widownią byli ludzie po przeciwnej stornie przystanku, ale najważniejsze jest przecież to, że miałam w torbie buty na zmianę i to nawet całkiem suche, bo dzień wcześniej suszyłam je suszarką (tak, w sobotę również padał deszcz, a ja miałam ze sobą tylko jedne buty, które nie były espadrylami). Kiedy już udało mi się przebrać buty, ciągnąc za sobą walizkę, ruszyłam w kierunku festiwalu. Walizkę zostawiłam w przechowalni bagażu (uff, udało się!), a sama pomaszerowałam do wejścia, gdzie "obmacali" mi torebkę przy bramkach,a później przepuścili już do wejścia, bramy z napisem "OFF FESTIVAL".
Po przekroczeniu wejścia festiwalu, miałam kierować się na scenę T TENT, jednak zatrzymała mnie na chwilę niesamowita muzyka z próby duetu Pola Chobot&Adam Baran na scenie BLIK'a. Wydawało mi się również, że widziałam tam mojego znajomego, który również się przysłuchiwał ale nie podeszłam. Później udałam się już do T Tent, by posłuchać "Dloni" i jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam posłuchać tego zespołu na żywo, ponieważ ich piosenki towarzyszyły mi od 2021 roku albo może nawet wcześniej.
Po koncercie "Dłoni" udałam się nieco dalej, czyli na Scenę Leśną Rossmann, gdzie już za chwilę miał się odbyć koncert zespołu Hoshii, nowego projektu saksofonisty Kuby Więcka. Wtedy już dołąćzyła do mnie moja koleżanka i razem słuchałyśmy koncertu, który był znakomity zarówno pod względem muzyczny, jak i wizualnym (na ekranie po obu stronach sceny wyświetlano wizualizacje postaci Hoshii). Po tym koncercie, moja koleżanka udała się na inny koncert, a ja poszłam do strefy Rossmann'a skorzystać z możliwości zrobienia sobie makijażu festiwalowego (bo dalczego by ie, szczególnie, że kolejka nie była duża). Następnie poszłyśmy na koncert zespołu MARUJA. Szczerze mówiąc, nie wiem, dlaczego zdecydowałam się na pójśćie na ten koncert i zostałam do końca, mimo, iż ich muzyka nie była zupełnie typem muzyki, który słucham.
To było na tyle opowieści na dzisiaj. Prawdopodobnie edytuje tego posta, ale na razie chcę pisać w miarę na bieżąco (choć teraz piszę te wspomnienia po około dwóch tygodniach od zakończenia festiwalu). Powrzucam też pewnie jakieś zdjęcia i jeśli się uda, to filmy. Trzymajcie się więc ciepło i udanego weekendu!
Wasza K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
♥Jeśli przeczytałeś ten post, napisz proszę swoją opinię o nim w komentarzu.
♥ Za każdy komentarz z góry dziękuję.
♥ Na pewno odwdzięczę się tym samym:)